Na terapię poszłam kiedy straciłam nadzieję na porozumienie z dorastającym dzieckiem.
Moja terapeutka od początku ostrzegała, że nie zajmuje się poradnictwem i słowa dotrzymała. Nieraz błagałam, żeby jak sufler podrzuciła mi dobrą radę, ale ostatecznie decyzje musiałam podejmować sama. Jednak jej sposób rozmowy, naprowadzanie na właściwy trop, wyjaśnianie zjawisk i zachowań spowodowały, że świat się nagle uprościł i z chaosu wyłoniła się logika zdarzeń.
Moja terapeutka posiadła dar, który sprawia, że w jej fotelu nawet dłubanie widelcem w otwartej ranie przynosiło gigantyczną ulgę. Wyprostowała moje relacje z bliskimi, pomogła mi zrozumieć siebie, wyleczyła z kompleksów, wstydu i lęku.
Gdybym tylko mogła zrozumieć, JAK ONA TO ROBI, napisałabym o tym książkę. Moja terapia trwała równo trzy lata. Cztery bliskie mi osoby też to zrobiły i są szczęśliwe. Chyba więc coś w tym jest… ?
Te wpisy mogą Cię również zainteresować:
Author Zdrowa Głowa