Zaopiekuj się mną, nawet, gdy nie będę chciał
O depresji w związku
Zgodnie z niektórymi koncepcjami rozwoju człowieka, depresję można rozumieć, jako wczesną utratę ważnej miłości, która odzywa się w życiu dorosłego człowieka, jako głód emocjonalny. Nietrudno się domyślić, że wchodząc w bliską relację z partnerem/partnerką, odżywają nasze „bolesne miejsca” i zaczynają bez naszej kontroli żyć swoim życiem. Jak często kierujemy wobec partnerów oczekiwania, które po głębszym zastanowieniu zaadresowane są do kogoś innego?
Kiedy budzi się depresja
Pojawienie się depresji u jednego z partnerów można traktować jako pewien etap w rozwoju relacji dwojga, czyli sygnału, że oto możliwe jest, aby pozwolić sobie na smutek, zależność, pogorszenie nastroju. Oznacza to jednocześnie pojawienie się nadziei, że partner nas wesprze, uniesie nasze emocje, pocieszy i zaopiekuje. Gdyby nie cały trud związany z pogorszeniem nastroju i rzeczywistym cierpieniem jednego z partnerów, można by pomyśleć, że w relacji wzmocniło się zaufanie. Brzmi to nieco paradoksalnie, prawda? Skoro mamy do siebie wzajemnie coraz więcej zaufania, to jak to możliwe, że pojawia się depresja? Czytaj dalej.
Depresja i co dalej?
Partner w depresji potrzebuje pomocy. Jest to niewątpliwe i wskazane. Często jednak trudne i niejednoznaczne. Zachowanie partnera cierpiącego z powodu depresji przypomina słowa piosenki: „zaopiekuj się mną nawet, gdy nie będę chciał”. Cóż więc robić? Partner pomagający angażuje swoje najlepsze siły, żeby usłyszeć: „kiedy pomagasz, ja twoją pomoc odrzucam, nie chcę jej, twoja pomoc nie jest mi potrzebna, nie takiej pomocy potrzebuję”, a jednocześnie: „pomóż mi, nie odchodź i bądź ze mną.” Z drugiej strony każda osoba, która ma doświadczenie depresji wie, że nie ma nic gorszego, niż usłyszeć od bliskiej osoby, by wziąć się w garść, zrobić coś ze sobą, uwierzyć, że życie ma sens itd. Słysząc coś takiego, osoba w depresji ma głębokie poczucie niezrozumienia, co pogłębia izolację emocjonalną od partnera i nakręca błędne koło cierpienia i samotności obu osób.
Dlaczego więc tak trudno jest pomóc osobie bliskiej w depresji? Z jakiego powodu osobie cierpiącej tak trudno przyjąć tę pomoc? I w jaki sposób przerwać ten wyczerpujący taniec?
Korzenie depresji
Odpowiedzi na powyższe pytania należy szukać w historii życia danej osoby. Zwykle cierpienie dorosłego człowieka dotyczy uczuć, które zostały zranione w bardzo wczesnym okresie życia. Wówczas mogło się zdarzyć, że dziecko, które bardzo potrzebowało opieki, pokarmu emocjonalnego matki, ale z jakiegoś powodu nie otrzymało go w takiej formie i ilości, jakiej potrzebowało. Nie chodzi tu wcale o złe, wyrodne matki, które nie chciały dać dzieciom dostatecznej opieki. Mogły zadziać się zwyczajne okoliczności życiowe, niemożliwe do skontrolowania czy przewidzenia (np. choroba), które spowodowały, że nawet wystarczająco dobre, karmiące i reagujące na potrzeby dziecka matki, w przeżyciu dziecka nie dały mu wystarczającego ukojenia.
Błędne koło depresji
Co się dzieje dalej i dlaczego wpływa to na możliwość przyjmowania pomocy przez osoby dorosłe? Osoba, która nie doświadczyła wystarczającej opieki emocjonalnej, często nieświadomie tłumaczy to sobie następująco: „odczuwam brak, zostałem/zostałam odrzucona, więc coś musi być ze mną nie tak” ( w ten sposób rodzą się krytyczne myśli wobec samego siebie, które osoba w depresji pielęgnuje aż do bólu). Konkluzja dorosłego brzmi mniej więcej tak: „choć bardzo chcę związku, miłości, relacji, prawdopodobnie zostanę odrzucona/odrzucony w swoich pragnieniach, bo na to nie zasługuję. Nie podejmuję więc próby zbliżenia się do innych, a kiedy wchodzę w związek, cały czas przewiduję, że powtórzy się najgorszy scenariusz”. Błędne koło się zamyka. Nie bez powodu w koncepcjach humanistyczno – egzystencjalnych depresję traktuje się jako „niemożność sięgnięcia po drugiego człowieka i bycia w relacji”. Takie wczesne niepowodzenia w otrzymywaniu opieki powodują, że z czasem osoba przestaje sięgać po innych, co oznacza również wycofanie z aktywnych, żywych relacji emocjonalnych. Brak wymiany powoduje zatrzymanie wielu uczuć, które pierwotnie były skierowane na zewnątrz, we wnętrzu osoby. Chodzi tu zarówno o uczucia złości, agresji, jak też miłości, bliskości. O agresji warto dodać, że w psychologii rozumiana bywa jako konstruktywna siła, umożliwiająca człowiekowi zaspakajanie podstawowych potrzeb. Agresja to ruch, to energia, która umożliwia kontakt w relacji partnerskiej. Niestety w związku dwojga, w którym jedna osoba doświadcza depresji i wycofuje siebie i swoje uczucia z relacji, agresja jest również zatrzymana, albo skierowana przeciwko sobie, więc bliskość nie może się zadziać.
Dam Ci to, czego sam potrzebuję
Każdy zna zapewne takie osoby, które przede wszystkim ukierunkowane są na pomoc innym. Potrafią zawsze i wszędzie dużo z siebie dać. Doskonale orientują się w potrzebach innych ludzi. Otóż w ten sposób osoby te realizują wobec innych to, czego same najbardziej potrzebują. Można powiedzieć, że właśnie po tym poznamy, jakie potrzeby tych osób pozostają niezaspokojone.
W jaki sposób wiąże się to z tematem depresji? Zrozumienie tego problemu tłumaczy, dlaczego tak trudno osobom w depresji przyjmować pomoc, mimo że bardzo tego potrzebują. Po pierwsze, częstokroć nie mają one wystarczająco dobrego doświadczenia w przyjmowaniu pomocy. Mówiąc inaczej, po prostu nie potrafią ani sięgać po pomoc ani jej przyjmować. Łatwiej jest również podtrzymywać o sobie mniemanie, że jest się wystarczająco silnym, by radzić sobie samemu. To daje, choć minimalną iluzję kontroli i wpływu na własne życie. Jest to czasem powodem, dla którego osoby w depresji odmawiają leczenia w ogóle. Po prostu sięganie po pomoc wiąże się dla nich z dotknięciem swojej słabości, kruchości i jest za wszelką cenę unikane. Kto chciałby się w końcu narażać na ciągłe ocieranie o bolesne miejsca?
W parze z depresją
Kwestia wyrażania uczuć, zwłaszcza tych trudnych i zalegających jest istotna w każdym związku. W relacji dwojga, w którym jeden z partnerów zmaga się z depresją, sprawa się dodatkowo komplikuje. Kiedy pojawia się depresja w związku, często osoba potrzebująca odmawia pomocy, jej partner/partnerka zmaga się ze swoją bezradnością, a w końcu również z frustracją i złością. Trudno się jednak złościć na kogoś, kto się smuci, prawda? Tak jakoś nie wypada. Pojawia się obawa, że mogę zaszkodzić, pogorszyć sprawę. Więc może lepiej się wycofać? Pozostać obok? W taki sposób partnerzy wpadają w błędne koło depresji, co wzmacnia wzajemną izolację i prowadzi do samotności, choć we dwoje. Osoba depresyjna potwierdza sobie to, czego się obawiała, czyli, że nie może liczyć na bliskich w trudnych dla siebie chwilach.
Jakimś rodzajem wyjścia poza ten schemat jest praca nad relacją i sposobem wyrażania wobec siebie uczuć. To może budzić lęk, czy nasz związek to uniesie, jeśli zaczniemy wprost wyrażać swoją złość, wściekłość, agresję, niezadowolenie. Jeżeli w związku nie jest możliwy protest którejś ze stron, nie pojawi się w nim również prawdziwa intymność. Od tego zależy żywotność związku partnerów, ale również zdrowie każdego z nich z osobna. Bez możliwości kłócenia się, nie będzie okazji do namiętnego spotkania. Zamiast tego pojawia się wówczas rodzaj pseudo-bliskości. A po to, by możliwe było ujawnianie różnic bez lęku, potrzebna jest baza, ugruntowanie każdego z partnerów w sobie, swoim ciele, swoim życiu. Oznacza to, że zanim zajmę się swoją relacją, zanim zacznę wspierać osobę bliską w jej trudnym momencie życia, warto zadbać o własne poczucie spełnienia. Czasem to najlepsze i jedyne, co możemy zrobić dla partnera. Stanąć mocno na własnych nogach, zadbać o siebie, swoje zainteresowania, przyjaźnie, swoją odrębność. Łatwiej się oprzeć o osobę, która się nie chwieje, a stoi twardo na ziemi.
Podsumowując, można traktować depresję, jako kryzys, który dotyka związku, co dla jednych par będzie doświadczeniem wzmacniającym więź, a dla innych będzie drogą do rozpadu relacji i cierpienia w samotności każdego z partnerów. W końcu każdy kryzys psychiczny jest dla pary informacją, jaki obszar relacji jest zaniedbany i co dobrze byłoby wzmocnić, żeby być razem, a czasem, co lepiej jest odpuścić.
Anna Bal – Psycholog, certyfikowana psychoterapeutka humanistyczno – egzystencjalna (Gestalt), pracuje w Warszawie prowadząc psychoterapię indywidualną oraz par. Współpracuje z Przychodnią Terapeutyczną. Umiejętności terapeutyczne szkoliła w Moskiewskim Instytucie Psychoterapii Gestalt (w Odessie i Kaliningradzie) oraz Instytucie Integralnej Psychoterapii Gestalt w Krakowie. Prowadzi terapię również w języku rosyjskim (annabal.pl).
Podobne wpisy
Kiedy myśli o przeszłości nie pozwalają żyć w teraźniejszości
Każdy z nas powraca myślami do wydarzeń z przeszłości – do tego co zrobił, albo… Więcej
Spotkanie z Krytykiem
Spotkanie z Krytykiem „Dałeś z siebie z mało!”, „Nie postarałeś się!”, „Zawiodłeś!”, „To było głupie!”…. Więcej
Niebezpieczne związki – rzecz o koluzji
Każdy z nas, bez wielkiego wysiłku potrafi wymienić chociaż jeden taki związek, którego wewnętrzna dynamika… Więcej
Strach przed śmiercią – jak wykorzystać go, do zmiany życia na lepsze?
Podobno wszyscy boimy się śmierci. Jedni mogą być tego strachu bardziej świadomi, u innych natomiast… Więcej
Jakich bohaterów potrzebują dzieci?
Maluchy bacznie obserwują świat, zapamiętują i powielają ulubione schematy. Tym samym uczą się i rozwijają,… Więcej
Fobia społeczna: żyć wśród ludzi i przetrwać
„Nie znoszę tłumów. Nie jem przy ludziach. Telefon odbieram tylko z konieczności. Unikam rozmów. Najczęściej… Więcej
Jak psychicznie przygotować dziecko do operacji?
Hospitalizacja dziecka Jej konieczność jest dla rodziców doświadczeniem stresującym, czasami wręcz traumatycznym. Czynnikami warunkującymi efektywność… Więcej
Facebook wesprze Cię w kryzysie psychicznym
Na mojej Facebookowej tablicy rozpoczął się festiwal wesel i zaręczyn – co weekend pojawiają się… Więcej
Pingback: Trochę o depresji | Kolor niebia po zachodzie słońca()